Czy
kiedykolwiek martwisz się, że to może lec w gruzach?
Czy to
sprawia, że chce ci się płakać?
Kiedy jesteś
sam, robiąc to, co robisz,
czy po prostu
dajesz sobie radę?
Powiedz mi,
czy po prostu dajesz sobie radę?
Kwiecień
kończył się deszczowo i pochmurnie. Nic więc dziwnego, że większość mieszkańców
Jastrzębia nie wykazywała zbytniego entuzjazmu, kiedy przychodziło im opuścić
suche wnętrza domów. Mi również udzielił się pesymistyczny nastrój, kiedy przyszło
zastanawiać się nad swoją przyszłością. Dostałam odpowiedź z Oxfordu już trzy
dni temu, ale nie wywołała ona szerokiego uśmiechu na moich ustach. Przyjęli
mnie! Tylko co miałam teraz zrobić? Moje serce było tutaj, w Jastrzębiu, przy
moim kochanym Portugalczyku. Mati już się nie wtrącał w nasze relacje. Jak
widać uznał, że jestem już dorosła i nie mam zamiaru wierzyć w jego kłamstwa.
Zawsze, gdy po pracy szłam do Thiago, witał mnie w drzwiach z ciepłym uśmiechem
i otwartymi, umięśnionymi ramionami. Czy powinnam w takim razie wyjeżdżać? Na
to pytanie nie mogłam na razie znaleźć odpowiedzi.
Akurat
próbowałam za pośrednictwem listy plusów i minusów rozstrzygnąć mój problem,
kiedy do kuchni wparował Mateusz z Michałem Kubiakiem. Ten drugi natychmiast
zerknął przez moje ramię sprawdzając, co mnie tak pochłonęło. Nic nie robił
sobie z morderczego spojrzenia, którym go uraczyłam. Wreszcie zdecydować się
ukryć tą kartkę przed światem, ale Malina był szybszy.
- Co to jest?
– zapytał.
- Kartka –
warknęłam, próbując mu ją wyrwać. Niestety on był wyższy i potrafił tą różnicę
wzrostu wykorzystać. – A co? Ślepy jesteś?
- Luśka, widzę
dobrze, że to kartka. Przyjęli cię na studia na wymarzonym uniwersytecie, a ty
się wahasz?
Wzruszyłam
obojętnie ramionami, czując na sobie zaciekawione spojrzenie Kubiaka. Szybko
wytłumaczyłam więc, że praca jako opiekunka miała przyczynić się do mojego
wyjazdu do Oxfordu. Zbierałam pieniądze na czesne. Teraz jednak pojawiły się
okoliczności, które skutecznie mnie od tego pomysłu odwodziły. Nie wyobrażałam
sobie, że mogłabym zostawić Thiago i ze spokojnym sumieniem polecieć do Anglii.
- To przez
Violasa, prawda? – spytał, ściągając brwi. Pokiwałam głową i podparłam ją na
rękach, cicho wzdychając. – Luśka, nie kieruj się tym, że chcesz być blisko
niego, bo on nie był taki dobroduszny.
Zmroziłam go
wzrokiem, sycząc, że on wcale go nie zna. Przecież Thiago sam przyznał, że
otworzył się przede mną jak przed nikim innym wcześniej. Czułam się wyróżniona.
Do tej pory nie sądziłam nawet, że ktoś taki jak Violas zechce w ogóle na mnie
spojrzeć. Nie to żebym była brzydka, ale większość zainteresowana była raczej
moimi rodzicami oraz ich skromną fortuną. Thiago nie obchodziło to wszystko. Liczyłam
się tylko ja i nasz związek. Miałam nadzieję, że to się nigdy nie skończy.
Kubiak
przysłuchiwał się naszej rozmowie, przenosząc wzrok ze mnie na Mateusza i z
powrotem. Ja po raz kolejny starałam się przekonać mojego kuzyna, że Thiago
jest czuły i kochany, a on po raz kolejny temu zaprzeczał. Takie tam rutynowe
zajęcie.
- Zastanawiam
się, kiedy wreszcie przejrzysz na oczy – mruknął Malina i machnął ręką ze
zrezygnowaniem. – Jesteś ślepo zapatrzona w faceta, którego tak właściwie
niewiele obchodzisz.
Wypowiadając ostatnie
słowo Mateusz chyba zdał sobie sprawę, że powiedział zdecydowanie za dużo. Zacisnął
obie dłonie w pięści, klnąc przy tym cicho. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam
do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, omal nie gryząc poduszki ze
zdenerwowania. Jednocześnie chciało mi się płakać. Mateusz nie był typem, który
przychodzi, przytula i przeprosi – upór w sumie oboje mieliśmy w genach. Przyszedł
do mnie za to Michał Kubiak, usiadł obok i przez chwilę wpatrywał się w
kolorowe wzorki na kołdrze.
- Jesteś pewna,
że dobrze znasz Thiago? – zapytał po chwili milczenia. Obróciłam się na plecy i
wbiłam wzrok w sufit, kiwając głową.
- Jeśli masz
zamiar powtarzać to, co Mateusz przedstawił bardzo dobitnie, to możesz sobie
darować.
Michała
Kubiaka znałam chyba najlepiej z całej drużyny Jastrzębskiego Węgla. No, nie
licząc rzecz jasna Mateusza i Thiago. Był dobrym przyjacielem. Nie widziałam
jednak powodu, dla którego również z jego ust miałam wysłuchiwać oszczerstw pod
adresem Violasa. Misiek jednak pokręcił głową i uśmiechnął się tak przyjaźnie,
że aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Poczułam się lepiej z myślą, że jest choć
jedna osoba, która stoi po mojej stronie.
- Kochasz go –
bardziej stwierdził, niż zapytał. Potaknęłam. – Trzeba wierzyć w to, że
faktycznie go zmieniłaś.
- Ja wierzę. Całym
sercem – oznajmiłam, chociaż sama do końca nie wiedziałam co też Kubiak może
mieć na myśli. Ale Thiago rzeczywiście się zmienił. Otworzył się na świat oraz
otaczających go ludzi. Nie miał również oporów przed opowiadaniem o naszym
związku. Czasem nawet sam prosił bym zasiadała na trybunach i wspierała
Jastrzębski Węgiel. Znałam już trochę życie i wiedziałam, że to nie może być
blef. Dlaczego więc wszyscy stanęli przeciwko niemu? Przecież nawet jeśli
dawno, dawno temu popełniał jakieś błędy (o których nawet nie wiedziałam), to
nie można mu ich wypominać do końca życia. Thiago był taki kochany.
- Luśka, ja będę
trzymał kciuku, żeby wam się ułożyło – powiedział Kubiak, obejmując mnie silnym
ramieniem. – Jeśli jednak w jakiś sposób
ciebie zrani, to będzie mieć ze mną do czynienia.
- Dzięki Miśku
– uśmiechnęłam się delikatnie. – Dobrze wiedzieć, że ktoś jednak mnie wspiera.
- Mateusz też
jest po twojej stronie, ale trochę trudniej przychodzi mu obdarzenie Violasa zaufaniem.
- Zauważyłam –
burknęła jak naburmuszona dziewczynka. – Ale przecież to nie on jest z nim w
związku.
Michał zaśmiał
się swoim ślicznym, kubiakowym śmiechem, a jego oczy przybrały kształt cienkich
szparek.
- No nie, nie –
odparł. – On się tylko o ciebie martwi. Musisz to zrozumieć.
- Wiem, ale
tak na dobrą sprawę, to przecież ja jestem od niego starsza.
- Tylko kilka
dni – mruknął Malinowski, zjawiając się w wejściu do pokoju. Wiedziałam, że
dręczą go wyrzuty sumienia. Nie patrzył w moją stronę. Znacznie bardziej
ciekawiły go panele ułożone na podłodze.
- Ale różnica
jest, małolacie – powiedziałam, wystawiając mu język. Nie chciałam żeby się na
mnie gniewał. Bądź co bądź był moim kuzynem.
- Będziecie
się kłócić? – Kubiak uniósł brwi, a Mateusz usiadł obok nas na łóżku. Kiwnęłam głową.
Przekomarzanie się z Malinowskim było u mnie na porządku dziennym, o ile tylko
nie byliśmy na siebie obrażeni po wymianie zdań na temat Thiago.
- Luśka, ja
tylko nie chcę byś znów przez jakiegoś palanta cierpiała – szepnął kuzyn,
mierzwiąc mi grzywkę. Teraz to na serio miałam ochotę go zabić. - A jeśli tym
palantem okaże się Thiago Violas to wiedz, że nigdy sobie nie daruję.
Rozumiałam go.
Jakby nie patrzeć to on zorganizował imprezę, na której wpadłam na
Portugalczyka i to on tak jakby doprowadził do tego, że pamiętnej nocy
pojechaliśmy do Thiago, bo nie chcieliśmy przeszkadzać.
- On taki nie
jest – sprostowałam. Nie mogłam się już doczekać dziewiętnastej, bo umówiłam
się z Thiago. Zaprosił mnie na kolację do eleganckiej restauracji, potem
mieliśmy iść na spacer po mieście. Nie widzieliśmy się od dwóch dni i już się
stęskniłam za jego dotykiem, oddechem, słowami, pocałunkami, ciepłem bijącym od
jego ciała…
Zerknęłam na
zegarek. Pozostały jeszcze tylko dwie godziny. Musiałam zdecydować w co się
ubrać i do tego odszukać moje ulubione perfumy. Teraz jednak nie wyglądało na
to, bym miała czas na przygotowania. Mati z Kubiakiem nie spuszczali ze mnie
wzroku.
- Uhm… -
zaczęłam. – Gdy będę się przebierać, to też się będziecie gapić? – spytałam,
krzyżując ręce na klatce piersiowej i unosząc jedną brew. Mateusz mruknął coś
pod nosem i wstał z łóżka. Nie pasowało mu, że mam się spotkać z Violasem. Zawsze
przed naszą randką chodził taki nabzdyczony. Co on, kurde, zazdrosny?
Kubiak natomiast
zdawał się nie słyszeć pytania i wpatrywał się we mnie niczym cielę w malowane
wrota. Dopiero głośne chrząknięcie Maliny doprowadziło go do porządku. Przewróciłam
oczami.
- Faceci –
mruknęłam, zanim zamknęły się za nimi drzwi.
Otworzyłam
szafę, zastanawiając się, co na siebie włożyć. Miała to raczej być uroczysta
kolacja. Do głowy mi przychodziły różne scenariusze i pomysły, ale wszystkie od
siebie odpychałam.
Zdecydowałam się
na uniwersalną małą czarną. Niezależnie, gdzie by mnie zabrał Thiago, ta
sukienka pasowała jak ulał. Dobrałam do niej buty na koturnie oraz cienki
sweterek w szmaragdowym odcieniu. Żałowałam, że nie zabrałam z domu pasującej
kopertówki. Zrobienie makijażu zabrało mi zdecydowanie więcej czasu. Mocno musiałam
się skupić przy robieniu kresek eyelinerem na powiekach, gdyż dłonie drżały
niemiłosiernie. Na blade policzki nałożyłam trochę różu. Z niecierpliwości
miałam problemy z zapięciem cienkiego łańcuszka, na którym zawieszona była
kuleczka z małych diamencików. Założyłam również kolczyki do kompletu i
uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.
Thiago przybił
po mnie punktualnie. Zachowywał się jak prawdziwy gentleman, po raz kolejny
dając dowód na to, że nie jest taki, jak wszyscy mówią. Chwyciłam go pod rękę i
wyszłam z mieszkania w jego towarzystwie. Kątem oka dostrzegłam jeszcze
skrzywioną minę Mateusza, który mimo wszystko starał się nie okazywać niechęci.
Pewnie chciał sprawić mi nieco radości. Doceniałam ten drobny gest.
Wsiadając do
samochodu miałam ochotę natychmiast powiedzieć Thiago o wyborze, którego
dokonałam. Powstrzymałam się. musiałam sobie wszystko poukładać w głowie.
W restauracji
czułam się odrobinę skrępowana. Thiago był znaną osobą w Jastrzębiu i miałam
wrażenie, że klienci lokalu wciąż na nas patrzą. Jedliśmy w milczeniu, tylko co
jakiś czas przerywając ciszę krótkimi wymianami zdań. Wytworzyło się miedzy
nami dziwne napięcie i w sumie nie wiedziałam, skąd się ono bierze. Odniosłam wrażenie,
że powoli wracamy do punktu wyjścia. Podtrzymywanie rozmowy na siłę nie miało
przecież sensu. Kończąc deser – ciasto czekoladowe – już wcale nie odczuwałam
takiej radości z powodu podjętej decyzji. Nerwowo bawiłam się brzegiem
papierowej serwetki.
- Idziemy? –
zapytał Thiago widząc, że się zamyśliłam. Niemrawo pokiwałam głową i wstałam. Wyszliśmy
z restauracji, w dalszym ciągu nie poruszając żadnego tematu rozmowy. Westchnęłam
cicho. Violas nie obejmował mnie w pasie, jak to miał w zwyczaju, więc
pocierałam dyskretnie ramiona, bo noc była zimna. Ponura i zimna. Zadarłam głowę,
odnosząc wrażenie, iż zanosi się na deszcz. Zatrzymałam się pod schodami
prowadzącymi na halę, która mieściła się niedaleko restauracji. Thiago niepewnie
udał się za mną. Odetchnęłam nieco, starając się ochłonąć.
- Dostałam się
do Oxfordu.
Thiago spuścił
głowę. Nie mogłam odczytać jego emocji. Staliśmy tak przez chwilę, a
wypowiedziane przeze mnie słowa wisiały między nami. Odgarnęłam włosy z czoła i
odchrząknęłam.
- Thiago? –
zaczęłam cicho. – Powiesz coś?
- Gratuluję? –
zasugerował, podnosząc na mnie wzrok. Wywróciła oczami i wzięłam głęboki wdech.
-
Zrezygnowałam.
Odniosłam
wrażenie, że jęknął cicho. Pierwsze krople deszczu opadły na ziemię.
- Wyjeżdżam na
dwa lata do Rosji – oznajmił po krótkiej chwili, patrząc mi prosto w oczy. Poczułam,
że cały świat zaczyna wirować. Przysiadłam na stopniu nie zważając na to, że
jest mokry.
- Kiedy miałeś
zamiar mi powiedzieć? – wyszeptałam. Wzruszył ramionami, siadając obok mnie.
-
Niepotrzebnie zrezygnowałaś – rzucił. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Bo cię
kocham! – wykrzyknęłam i zagryzłam wargę. – Związek na odległość nie ma szans
przetrwać.
- To są twoje
słowa, Lucy.
I nagle
wszystko stało się oczywiste. To nie ja miałam rację, a Mateusz. Zapatrzona ślepo
w swój ideał wierzyłam, że nic złego nie może się stać. Zakochałam się zbyt
szybko. Po raz kolejny z resztą. Patrzyłam na Thiago ze łzami w oczach. Nie mogłam
w to uwierzyć.
- Jak to? –
wyjąkałam.
- To wszystko
źle się potoczyło – ciągnął. – Ja nie zostałem stworzony do bycia „w związku”,
jak to określiłaś naszą relację.
Łzy same
płynęły po policzkach. Dłonie nerwowo zaciskałam w pięści. Musiałam być silna
kiedy Violas próbował mnie objąć ramieniem, odepchnęłam go z całej siły.
- Nie dotykaj
mnie! Jedź do tej swojej Rosji i nie pokazuj mi się więcej na oczy.
Zamrugał kilkakrotnie
oczami. Raczej nie spodziewał się mojego wybuchu, ale na moim miejscu każdy by
się tak zachował. Mój świat właśnie legł w gruzach. Thiago odwrócił się
niepewnie i odszedł, zostawiając mnie samą na schodkach przed halą.
Siedziałam
moknąc w deszczu, a łzy skapywały na sukienkę. Wtedy też zjawił się mój anioł
stróż pod postacią niewysokiego blondyna o intensywnie niebieskich oczach. Rozpostarł
parasol, uśmiechając się przy tym smutno. Z całą pewnością nie był siatkarzem,
a z tymi chwilowo nie chciałam mieć nic wspólnego. Otarłam łzy wierzchem dłoni.
Kątem oka dostrzegłam jeszcze odjeżdżający samochód Thiago. Od razu odwróciłam
wzrok i utkwiłam go z powrotem w twarzy blondyna. Uśmiechał się pokrzepiająco,
dodając mi otuchy. Po chwili usłyszałam jego ciepły głos.
- Co się
stało?
KONIEC
Kaś - Zaskoczeni? Ha! Tak jest! Koniec :D Ale no bo to taki zamysł od samego początku był. Wpakowałam się do domu Bluśki na kilka dni, to nie można było ich nie spędzić w sposób twórczy, prawda?
bluśka - Si, si :D I to sobie tak powstawało przez kilka dni - około pięć zdań piszę ja, potem około pięć zdań Kaś, później ja, znowu Kaś, no i tak w kółko. Aż miło było patrzeć, jak kartki się zapełniają dwoma różnymi charakterami pisma, ale najfajniejsze było to, że pisząc, siedziałyśmy obok siebie :P
A tych, których jeszcze nasze duetowanie nie znudziło, zapraszamy na UWIEZIONE-SLOWA.blogspot.com :)