14 marca 2013



Czy kiedykolwiek martwisz się, że to może lec w gruzach?
Czy to sprawia, że chce ci się płakać?
Kiedy jesteś sam, robiąc to, co robisz,
czy po prostu dajesz sobie radę?
Powiedz mi, czy po prostu dajesz sobie radę?


Kwiecień kończył się deszczowo i pochmurnie. Nic więc dziwnego, że większość mieszkańców Jastrzębia nie wykazywała zbytniego entuzjazmu, kiedy przychodziło im opuścić suche wnętrza domów. Mi również udzielił się pesymistyczny nastrój, kiedy przyszło zastanawiać się nad swoją przyszłością. Dostałam odpowiedź z Oxfordu już trzy dni temu, ale nie wywołała ona szerokiego uśmiechu na moich ustach. Przyjęli mnie! Tylko co miałam teraz zrobić? Moje serce było tutaj, w Jastrzębiu, przy moim kochanym Portugalczyku. Mati już się nie wtrącał w nasze relacje. Jak widać uznał, że jestem już dorosła i nie mam zamiaru wierzyć w jego kłamstwa. Zawsze, gdy po pracy szłam do Thiago, witał mnie w drzwiach z ciepłym uśmiechem i otwartymi, umięśnionymi ramionami. Czy powinnam w takim razie wyjeżdżać? Na to pytanie nie mogłam na razie znaleźć odpowiedzi.
Akurat próbowałam za pośrednictwem listy plusów i minusów rozstrzygnąć mój problem, kiedy do kuchni wparował Mateusz z Michałem Kubiakiem. Ten drugi natychmiast zerknął przez moje ramię sprawdzając, co mnie tak pochłonęło. Nic nie robił sobie z morderczego spojrzenia, którym go uraczyłam. Wreszcie zdecydować się ukryć tą kartkę przed światem, ale Malina był szybszy.
- Co to jest? – zapytał.
- Kartka – warknęłam, próbując mu ją wyrwać. Niestety on był wyższy i potrafił tą różnicę wzrostu wykorzystać. – A co? Ślepy jesteś?
- Luśka, widzę dobrze, że to kartka. Przyjęli cię na studia na wymarzonym uniwersytecie, a ty się wahasz?
Wzruszyłam obojętnie ramionami, czując na sobie zaciekawione spojrzenie Kubiaka. Szybko wytłumaczyłam więc, że praca jako opiekunka miała przyczynić się do mojego wyjazdu do Oxfordu. Zbierałam pieniądze na czesne. Teraz jednak pojawiły się okoliczności, które skutecznie mnie od tego pomysłu odwodziły. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zostawić Thiago i ze spokojnym sumieniem polecieć do Anglii.
- To przez Violasa, prawda? – spytał, ściągając brwi. Pokiwałam głową i podparłam ją na rękach, cicho wzdychając. – Luśka, nie kieruj się tym, że chcesz być blisko niego, bo on nie był taki dobroduszny.
Zmroziłam go wzrokiem, sycząc, że on wcale go nie zna. Przecież Thiago sam przyznał, że otworzył się przede mną jak przed nikim innym wcześniej. Czułam się wyróżniona. Do tej pory nie sądziłam nawet, że ktoś taki jak Violas zechce w ogóle na mnie spojrzeć. Nie to żebym była brzydka, ale większość zainteresowana była raczej moimi rodzicami oraz ich skromną fortuną. Thiago nie obchodziło to wszystko. Liczyłam się tylko ja i nasz związek. Miałam nadzieję, że to się nigdy nie skończy.
Kubiak przysłuchiwał się naszej rozmowie, przenosząc wzrok ze mnie na Mateusza i z powrotem. Ja po raz kolejny starałam się przekonać mojego kuzyna, że Thiago jest czuły i kochany, a on po raz kolejny temu zaprzeczał. Takie tam rutynowe zajęcie.
- Zastanawiam się, kiedy wreszcie przejrzysz na oczy – mruknął Malina i machnął ręką ze zrezygnowaniem. – Jesteś ślepo zapatrzona w faceta, którego tak właściwie niewiele obchodzisz.
Wypowiadając ostatnie słowo Mateusz chyba zdał sobie sprawę, że powiedział zdecydowanie za dużo. Zacisnął obie dłonie w pięści, klnąc przy tym cicho. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, omal nie gryząc poduszki ze zdenerwowania. Jednocześnie chciało mi się płakać. Mateusz nie był typem, który przychodzi, przytula i przeprosi – upór w sumie oboje mieliśmy w genach. Przyszedł do mnie za to Michał Kubiak, usiadł obok i przez chwilę wpatrywał się w kolorowe wzorki na kołdrze.
- Jesteś pewna, że dobrze znasz Thiago? – zapytał po chwili milczenia. Obróciłam się na plecy i wbiłam wzrok w sufit, kiwając głową.
- Jeśli masz zamiar powtarzać to, co Mateusz przedstawił bardzo dobitnie, to możesz sobie darować.
Michała Kubiaka znałam chyba najlepiej z całej drużyny Jastrzębskiego Węgla. No, nie licząc rzecz jasna Mateusza i Thiago. Był dobrym przyjacielem. Nie widziałam jednak powodu, dla którego również z jego ust miałam wysłuchiwać oszczerstw pod adresem Violasa. Misiek jednak pokręcił głową i uśmiechnął się tak przyjaźnie, że aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Poczułam się lepiej z myślą, że jest choć jedna osoba, która stoi po mojej stronie.
- Kochasz go – bardziej stwierdził, niż zapytał. Potaknęłam. – Trzeba wierzyć w to, że faktycznie go zmieniłaś.
- Ja wierzę. Całym sercem – oznajmiłam, chociaż sama do końca nie wiedziałam co też Kubiak może mieć na myśli. Ale Thiago rzeczywiście się zmienił. Otworzył się na świat oraz otaczających go ludzi. Nie miał również oporów przed opowiadaniem o naszym związku. Czasem nawet sam prosił bym zasiadała na trybunach i wspierała Jastrzębski Węgiel. Znałam już trochę życie i wiedziałam, że to nie może być blef. Dlaczego więc wszyscy stanęli przeciwko niemu? Przecież nawet jeśli dawno, dawno temu popełniał jakieś błędy (o których nawet nie wiedziałam), to nie można mu ich wypominać do końca życia. Thiago był taki kochany.
- Luśka, ja będę trzymał kciuku, żeby wam się ułożyło – powiedział Kubiak, obejmując mnie silnym ramieniem. – Jeśli jednak  w jakiś sposób ciebie zrani, to będzie mieć ze mną do czynienia.
- Dzięki Miśku – uśmiechnęłam się delikatnie. – Dobrze wiedzieć, że ktoś jednak mnie wspiera.
- Mateusz też jest po twojej stronie, ale trochę trudniej przychodzi mu obdarzenie Violasa zaufaniem.
- Zauważyłam – burknęła jak naburmuszona dziewczynka. – Ale przecież to nie on jest z nim w związku.
Michał zaśmiał się swoim ślicznym, kubiakowym śmiechem, a jego oczy przybrały kształt cienkich szparek.
- No nie, nie – odparł. – On się tylko o ciebie martwi. Musisz to zrozumieć.
- Wiem, ale tak na dobrą sprawę, to przecież ja jestem od niego starsza.
- Tylko kilka dni – mruknął Malinowski, zjawiając się w wejściu do pokoju. Wiedziałam, że dręczą go wyrzuty sumienia. Nie patrzył w moją stronę. Znacznie bardziej ciekawiły go panele ułożone na podłodze.
- Ale różnica jest, małolacie – powiedziałam, wystawiając mu język. Nie chciałam żeby się na mnie gniewał. Bądź co bądź był moim kuzynem.
- Będziecie się kłócić? – Kubiak uniósł brwi, a Mateusz usiadł obok nas na łóżku. Kiwnęłam głową. Przekomarzanie się z Malinowskim było u mnie na porządku dziennym, o ile tylko nie byliśmy na siebie obrażeni po wymianie zdań na temat Thiago.
- Luśka, ja tylko nie chcę byś znów przez jakiegoś palanta cierpiała – szepnął kuzyn, mierzwiąc mi grzywkę. Teraz to na serio miałam ochotę go zabić. - A jeśli tym palantem okaże się Thiago Violas to wiedz, że nigdy sobie nie daruję.
Rozumiałam go. Jakby nie patrzeć to on zorganizował imprezę, na której wpadłam na Portugalczyka i to on tak jakby doprowadził do tego, że pamiętnej nocy pojechaliśmy do Thiago, bo nie chcieliśmy przeszkadzać.
- On taki nie jest – sprostowałam. Nie mogłam się już doczekać dziewiętnastej, bo umówiłam się z Thiago. Zaprosił mnie na kolację do eleganckiej restauracji, potem mieliśmy iść na spacer po mieście. Nie widzieliśmy się od dwóch dni i już się stęskniłam za jego dotykiem, oddechem, słowami, pocałunkami, ciepłem bijącym od jego ciała…
Zerknęłam na zegarek. Pozostały jeszcze tylko dwie godziny. Musiałam zdecydować w co się ubrać i do tego odszukać moje ulubione perfumy. Teraz jednak nie wyglądało na to, bym miała czas na przygotowania. Mati z Kubiakiem nie spuszczali ze mnie wzroku.
- Uhm… - zaczęłam. – Gdy będę się przebierać, to też się będziecie gapić? – spytałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej i unosząc jedną brew. Mateusz mruknął coś pod nosem i wstał z łóżka. Nie pasowało mu, że mam się spotkać z Violasem. Zawsze przed naszą randką chodził taki nabzdyczony. Co on, kurde, zazdrosny?
Kubiak natomiast zdawał się nie słyszeć pytania i wpatrywał się we mnie niczym cielę w malowane wrota. Dopiero głośne chrząknięcie Maliny doprowadziło go do porządku. Przewróciłam oczami.
- Faceci – mruknęłam, zanim zamknęły się za nimi drzwi.
Otworzyłam szafę, zastanawiając się, co na siebie włożyć. Miała to raczej być uroczysta kolacja. Do głowy mi przychodziły różne scenariusze i pomysły, ale wszystkie od siebie odpychałam.
Zdecydowałam się na uniwersalną małą czarną. Niezależnie, gdzie by mnie zabrał Thiago, ta sukienka pasowała jak ulał. Dobrałam do niej buty na koturnie oraz cienki sweterek w szmaragdowym odcieniu. Żałowałam, że nie zabrałam z domu pasującej kopertówki. Zrobienie makijażu zabrało mi zdecydowanie więcej czasu. Mocno musiałam się skupić przy robieniu kresek eyelinerem na powiekach, gdyż dłonie drżały niemiłosiernie. Na blade policzki nałożyłam trochę różu. Z niecierpliwości miałam problemy z zapięciem cienkiego łańcuszka, na którym zawieszona była kuleczka z małych diamencików. Założyłam również kolczyki do kompletu i uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze.
Thiago przybił po mnie punktualnie. Zachowywał się jak prawdziwy gentleman, po raz kolejny dając dowód na to, że nie jest taki, jak wszyscy mówią. Chwyciłam go pod rękę i wyszłam z mieszkania w jego towarzystwie. Kątem oka dostrzegłam jeszcze skrzywioną minę Mateusza, który mimo wszystko starał się nie okazywać niechęci. Pewnie chciał sprawić mi nieco radości. Doceniałam ten drobny gest.
Wsiadając do samochodu miałam ochotę natychmiast powiedzieć Thiago o wyborze, którego dokonałam. Powstrzymałam się. musiałam sobie wszystko poukładać w głowie.
W restauracji czułam się odrobinę skrępowana. Thiago był znaną osobą w Jastrzębiu i miałam wrażenie, że klienci lokalu wciąż na nas patrzą. Jedliśmy w milczeniu, tylko co jakiś czas przerywając ciszę krótkimi wymianami zdań. Wytworzyło się miedzy nami dziwne napięcie i w sumie nie wiedziałam, skąd się ono bierze. Odniosłam wrażenie, że powoli wracamy do punktu wyjścia. Podtrzymywanie rozmowy na siłę nie miało przecież sensu. Kończąc deser – ciasto czekoladowe – już wcale nie odczuwałam takiej radości z powodu podjętej decyzji. Nerwowo bawiłam się brzegiem papierowej serwetki.
- Idziemy? – zapytał Thiago widząc, że się zamyśliłam. Niemrawo pokiwałam głową i wstałam. Wyszliśmy z restauracji, w dalszym ciągu nie poruszając żadnego tematu rozmowy. Westchnęłam cicho. Violas nie obejmował mnie w pasie, jak to miał w zwyczaju, więc pocierałam dyskretnie ramiona, bo noc była zimna. Ponura i zimna. Zadarłam głowę, odnosząc wrażenie, iż zanosi się na deszcz. Zatrzymałam się pod schodami prowadzącymi na halę, która mieściła się niedaleko restauracji. Thiago niepewnie udał się za mną. Odetchnęłam nieco, starając się ochłonąć.
- Dostałam się do Oxfordu.
Thiago spuścił głowę. Nie mogłam odczytać jego emocji. Staliśmy tak przez chwilę, a wypowiedziane przeze mnie słowa wisiały między nami. Odgarnęłam włosy z czoła i odchrząknęłam.
- Thiago? – zaczęłam cicho. – Powiesz coś?
- Gratuluję? – zasugerował, podnosząc na mnie wzrok. Wywróciła oczami i wzięłam głęboki wdech.
- Zrezygnowałam.
Odniosłam wrażenie, że jęknął cicho. Pierwsze krople deszczu opadły na ziemię.
- Wyjeżdżam na dwa lata do Rosji – oznajmił po krótkiej chwili, patrząc mi prosto w oczy. Poczułam, że cały świat zaczyna wirować. Przysiadłam na stopniu nie zważając na to, że jest mokry.
- Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć? – wyszeptałam. Wzruszył ramionami, siadając obok mnie.
- Niepotrzebnie zrezygnowałaś – rzucił. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Bo cię kocham! – wykrzyknęłam i zagryzłam wargę. – Związek na odległość nie ma szans przetrwać.
- To są twoje słowa, Lucy.
I nagle wszystko stało się oczywiste. To nie ja miałam rację, a Mateusz. Zapatrzona ślepo w swój ideał wierzyłam, że nic złego nie może się stać. Zakochałam się zbyt szybko. Po raz kolejny z resztą. Patrzyłam na Thiago ze łzami w oczach. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Jak to? – wyjąkałam.
- To wszystko źle się potoczyło – ciągnął. – Ja nie zostałem stworzony do bycia „w związku”, jak to określiłaś naszą relację.
Łzy same płynęły po policzkach. Dłonie nerwowo zaciskałam w pięści. Musiałam być silna kiedy Violas próbował mnie objąć ramieniem, odepchnęłam go z całej siły.
- Nie dotykaj mnie! Jedź do tej swojej Rosji i nie pokazuj mi się więcej na oczy.
Zamrugał kilkakrotnie oczami. Raczej nie spodziewał się mojego wybuchu, ale na moim miejscu każdy by się tak zachował. Mój świat właśnie legł w gruzach. Thiago odwrócił się niepewnie i odszedł, zostawiając mnie samą na schodkach przed halą.
Siedziałam moknąc w deszczu, a łzy skapywały na sukienkę. Wtedy też zjawił się mój anioł stróż pod postacią niewysokiego blondyna o intensywnie niebieskich oczach. Rozpostarł parasol, uśmiechając się przy tym smutno. Z całą pewnością nie był siatkarzem, a z tymi chwilowo nie chciałam mieć nic wspólnego. Otarłam łzy wierzchem dłoni. Kątem oka dostrzegłam jeszcze odjeżdżający samochód Thiago. Od razu odwróciłam wzrok i utkwiłam go z powrotem w twarzy blondyna. Uśmiechał się pokrzepiająco, dodając mi otuchy. Po chwili usłyszałam jego ciepły głos.
- Co się stało?

KONIEC

Kaś -
Zaskoczeni? Ha! Tak jest! Koniec :D Ale no bo to taki zamysł od samego początku był. Wpakowałam się do domu Bluśki na kilka dni, to nie można było ich nie spędzić w sposób twórczy, prawda?
bluśka
- Si, si :D I to sobie tak powstawało przez kilka dni - około pięć zdań piszę ja, potem około pięć zdań Kaś, później ja, znowu Kaś, no i tak w kółko. Aż miło było patrzeć, jak kartki się zapełniają dwoma różnymi charakterami pisma, ale najfajniejsze było to, że pisząc, siedziałyśmy obok siebie :P


A tych, których jeszcze nasze duetowanie nie znudziło, zapraszamy na UWIEZIONE-SLOWA.blogspot.com :)